Gdzie dwóch się bije, tam obaj korzystają

Ostatnio nasza najukochańsza władza z sukcesem wskrzesiła demona antysemityzmu. Brunatna fala rozlała się po całym kraju, mobilizując Januszków do plucia się na Żydów, choć tych, tak jak imigrantów, prawie w ogóle u nas nie ma. Oczywiście w odpowiedzi na antysemicką retorykę rządu rozgorzał kryzys w stosunkach polsko – izraelskich. Z tej okazji chciałbym napisać parę słów o skutkach tej sytuacji.

Chociaż każdy przyzwoity człowiek przyzna rację stronie izraelskiej, to tak naprawdę trafił swój na swego. Netanjahu jest ideologicznie pokrewny Kaczyńskiemu i w zaistniałym konflikcie gra na tych samych rejestrach, tylko z lepszym skutkiem. W istocie obu stronom ta sytuacja jest bardzo na rękę, gdyż mogą grać nacjonalistycznymi hasłami, które trafiają na podatny grunt. Ale jak to zwykle u nas bywa – premier Izraela zyskuje podwójnie, tzn. na arenie międzynarodowej i wśród elektoratu, za to PiS zyskuje w Polsce, ale sromotnie kompromituje się za granicą. 

Dlaczego tak jest? Ano z prostej przyczyny: i PiS, i Netanjahu pokazują swoim wyborcom, że stać ich na twarde postawienie sprawy i nieugięte stanie tam, gdzie leży dobro narodu. Jednak Netanjahu ma jedną, miażdżącą przewagę: racja jest po jego stronie.

Tylko antysemita i skończony kretyn może powiedzieć coś innego. Strona izraelska ma całkowitą rację, oburzając się na ustawę o IPN i skandalicznie ignoranckie myśli Morawieckiego, którymi ten w wesołym nastroju dzieli się z całym światem. Dzięki temu Netanjahu pokazuje wewnątrz, że „nikt nam nie podskoczy", a świat trzyma jego stronę, jako obrońcy prawdy historycznej o holokauście. Kaczyński za to gra na tych samych emocjach wewnątrz, ale dzięki działaniom i słowom jego świty, Polska postrzegana jest jako kraj antysemitów, którzy chcą się wykpić od historycznej odpowiedzialności za zbrodnie, których dokonali.

Tak więc kolejny raz PiS zbiera plusy u siebie, a pozostawia smród na zewnątrz.

Komentarze

Popularne posty