O funkcjonowaniu SLD

Dzisiaj chciałbym przedstawić Państwu tekst Mariusza Czeredysa. Prowadzi on na Facebook'u grupę „SLD lewicowość dla wszystkich", gdzie stara się patrzeć na ręce Czarzastemu i władzom Sojuszu. Specjalnie dla Państwa napisał krótką notkę o funkcjonowaniu partii.
 
Statut SLD uniemożliwia ocenę i rozliczanie władz partii przez członków! Jest jednostronny. Podmiotem statutu są władze, a przedmiotem – członkowie partii.
Władze SLD mają mandat do pełnego pomiatania członkami i zniewolenia ich, za które ci muszą jeszcze płacić, wykonywać polecania, zbierać podpisy, etc. Kierownictwo nasyła na szeregowych działaczy kancelarie adwokackie, by przymusić ich do zapłaty.
  • Dla niepoznaki w statusie jest zapisana procedura rozliczenia władz, polegająca na nierealnym do zastosowania mechanizmie. 
  • Polega on na tym, że jeżeli ktoś zechce rozliczyć władze, to może to zrobić tylko rada odpowiedniego szczebla, która nie może nawet sama się zgromadzić w tym celu!
 Radę zwołują tylko władze, które miałyby być rozliczone. Dodatkowo składy rad i tak są ustawione, ale gdyby zaistniała taka opcja, że się dogada jakaś spółdzielnia, to nie może się zebrać bez zgody kierownictwa! Takie zebranie rady mogą ogłosić jedynie członkowie danego szczebla, ale aby to zrobić, należy zwołać walne zgromadzenie danego poziomu, czy regionu, nie mając danych kontaktowych, do których dostęp ma tylko kierownictwo! Musi się zebrać ponad połowa nominalnie zapisanych członków danego poziomu, ale nikt nie wie, ilu jest członków. W Warszawie może nawet kilka tysięcy osób musiałoby się zebrać, a do tego wszyscy musieliby mieć opłacone na bieżąco składki. Wszystko to nie mając dostępu do funduszy partii przeznaczonych na działania, więc ktoś musiałby to sponsorować, nie mając kontaktu z innymi i przy założeniu, że nie ma przeciwdziałań tych, których chce się obalić.
Zebrani i tak nie odwołają szefostwa, a jedynie mogą podjąć uchwałę o nakazie zebrania rady danego szczebla, która ma rozliczyć władzę. To wszystko już jest nierealne. Potem taka rada, która jest wystawiona na wszelkiego rodzaju manipulacje, może jedynie podjąć uchwałę o zmianie danego członka kierownictwa na określonym szczeblu. Na domiar złego, taką próbę można podjąć tylko 2 razy w roku.
W praktyce oznacza to, że władze SLD są nietykalne, a członkowie nie mają nic do gadania! Nawet Rada Krajowa nie odwoła Czarzastego i nie można nic zrobić, już nie mówiąc, że to i tak jest ustawiony skład, bo najpierw wybrano przewodniczącego SLD, który potem decydował, kto gdzie ma być, więc są to w większości osoby przez niego kontrolowane.
Obecnie tylko wyborcy zewnętrzni mogą pogonić całe SLD i tę zgniliznę, równocześnie niszcząc w ten sposób  jakiekolwiek znaczenie SLD na scenie politycznej i to właśnie się dzieje...
Ten nieuczciwy układ usiłuje dalej robić ludzi w konia, mamiąc ich kłamstwami. Obecny statut był wprowadzony podstępem i ludzie nie wiedzieli o tym, co władze zaniosły i zarejestrowały sobie w sądzie. Bo to nie członkowie głosowali nad statutem w referendum wewnętrznym.

Jest jeszcze droga sądowa, ale sędziowie partyjni również są uzależnieni od władz partii, więc nie chcą  nic widzieć. Nawet gdy mieli przed nosem dziwne" karty do głosowania i Pani Żukowska z Mokotowa, nie wiedzieć dlaczego znalazła się na Śródmieściu. Potem było jeszcze ciekawiej, gdy przepychano jej kandydaturę, zmieniając karty do głosowania!
  • Chyba jako jedyna osoba pofatygowałem się do Sądu Rejestrowego na Płocką, by to sprawdzić.
  • Wobec tego, czy to się może się również powtórzyć przy następnych wyborach?
 Tak. Zwykli działacze nie mają nic do gadania w SLD. Już poprzednie wybory były od początku narzuconym mechanizmem. Nieuczciwym z założenia. Nikt nie wiedział co się tak naprawdę dzieje, a wielu ludzi mówiło pod nosem, że to tak, jak zwykle. Nie wiedziałem, o co chodzi w tym wszystkim, a przecież mówi się od lat o problemach wewnętrznych w rozliczaniu SLD. Dopiero wraz z zespołem ludzi, z którymi współpracuję, zdemaskowaliśmy wszystkie nieprawości.
Dodam, że gdy gdzieś następuje wypadek przy pracy" i ktoś mógłby się przebić do władz, to się po prostu fałszuje karty wyborcze, oszukuje odnośnie wyników, stosuje różne podstępy, głosuje się do skutku, pojawiają się nowi głosujący, zmieniają się porządki obrad, okrzykuje się kogoś samozwańczo, że jest delegatem, etc. Wszystko kierowane przez tych, którzy mają być wybrani, lub ich opiekunów, którzy ustawiają wybory. Ostateczny skutek – utrata wiarygodności wewnętrznej i znany od lat odpływ ludzi, a pozostawanie „papierowych członków".

Do tego w SLD są specjalni funkcyjni, którzy bezmyślnie pacyfikują "opór", jak Ireneusz Tondera — znany z uczestniczenia w pobiciach niewinnych ludzi. Znany ze swojej bezczelności i chamstwa.
Większość członków nawet nie wie i nie myśli o tym albo jest zbywana. Są jeszcze kwestie udawanych Komisji Rewizyjnych, które nic nie kontrolują, nie mają na nic wpływu i gdy pewna Komisja kiedyś się postawiła w jednym regionie, to wyrzucono jej skład z SLD.

Działacze nie mają nic do gadania, przychodzą na występy kierownictwa, które w żywe oczy wciska im kit. Miliony złotych znikają. Nikt nie wie na co, a setki milionów przeszło przez SLD. Powstały majątki cwaniaków, którym udało się dobrać do budżetu partii. Nikt prawdy się nie dowie. W PKW do wglądu są ruchy na koncie partyjnym, ale to oddzielny temat...

Mariusz Czeredys 

________________
Wszelkie tezy zawarte w tekście  należą do autora tekstu.

Komentarze

Popularne posty