Fanatyzm do granic

Byliśmy (a przynajmniej ci, którzy mieszkają w przygranicznych miejscowościach, tudzież nad morzem) wczoraj świadkami akcji Różaniec do granic. Modlitwa miała wpłynąć na losy Polski, Europy, a nawet i całego świata. Jednak, niestety, PiS nie rozpłynął się w powietrzu, więc chyba coś nie wyszło...

No cóż, nikt nikomu nie zakaże się modlić, czy odmawiać różańca. Pal sześć, że opis akcji trąci fanatyzmem i ciemnogrodem, ale gdyby wszystko odbyłoby się w murach kościołów - nie powiedziałbym nic, w końcu dzieją się tam gorsze rzeczy, jednakże mieszkańcy miejscowości, gdzie odbywała się akcja (w tym i ja) byli epatowani całym wydarzeniem, ponieważ to odbywało się w miejscach publicznych. W końcu Polska to świecki kraj z rozdziałem państwa od kościoła...

Bardzo ciekawym aspektem jest to, że gdy trzeba coś realnie zrobić, wykazać obywatelskie zaangażowanie to aktywna jest jedynie garstka ludzi, ale gdy odmawia się różaniec za ojczyznę, wylegają tłumy. W końcu łatwiej jest powiedzieć bozi parę słów i nań zrzucić, że jest do d..., niż wykazać się inicjatywą. Zresztą cele akcji nie są do końca przejrzyste. O ile organizatorzy tego nie powiedzieli, to nieoficjalnie się mówi, że modlono się również przeciwko napływowi imigrantów i islamizacji Polski". Takie to wesołe polskie chrześcijaństwo - zamiast wykazać miłosierdzie lepiej się pomodlić, żeby nie przychodzili. Niemcy, Grecy, czy Włosi to pewnie bezbożnicy. Pomodliliby się i problemu migracji by nie było.

Na koniec trzeba stwierdzić rzecz chyba wiadomą: wczorajsza akcja była pokazem polskiego zaścianka, ciemnogrodu i fanatyzmu religijnego. Z drugiej jednak strony wyciągnąłem pewne ciekawe wnioski: nie muszę nic robić, nie muszę być aktywny, wystarczy, że się pomodlę i wszystko będzie cacy albo przynajmniej będzie wiadomo, kto ponosi odpowiedzialność, że jednak nie jest tak różowo, jakbym chciał.

________________
Wpis nie ma na celu nikogo obrazić, tylko wyśmiać polski zaścianek i fanatyków.


Komentarze

Popularne posty